wtorek, 25 marca 2014

fifth

*~Amelia~*
– Mam nadzieję, że to zrozumiałaś. Nie jestem w stanie opowiedzieć ci całej historii pana Stylesa. Są to poufne informacje, ale wszystko, co powiedziałem, powinno pomóc ci ujrzeć, dlaczego jest on taki wobec ciebie. – Pokiwałam głową, kiedy sierżant Stevens to powiedział.
– Cóż, pan Styles… Harry– poprawił samego siebie, jego duża dłoń przebiegła po jego łysinie.– Cierpi na ZOK. Wiesz, co to jest?
– Zaburzenia obsesyjno-kompulsywne? Myślałam, że ludzie, którym to dolega, mają manie na punkcie bałaganu i zarazków?– Zapytałam nieświadomie, a on zachichotał cicho.
– Nie, moja droga. ZOK może mieć wpływ na wiele różnych rzeczy, również takie, o których przed chwilą ci powiedziałem. Sprawia, że ludzie mają obsesję na punkcie rzeczy, a nawet ludzi. Ich myśli obejmuje, jak ty to powiedziałaś… mania na punkcie człowieka, na którego ma się obsesję. Staję się to czymś na rodzaj… fiksacji. – Pokiwałam niepewnie głową, kiedy on wyjaśnił.
Moje tętno wzrastało, z każdym wypowiedzianym słowem.
– I myślisz, że Harry czuje to do mnie? – Wyszeptałam, moje dłonie zrobiły się mokre od potu.
– Tak, mam powód by tak twierdzić. To nie pierwszy raz, kiedy Harry się tak zachowywał i zwykle, pomoc mu, zajmuje kilka lat.
Pokiwałam powoli głową. Przetwarzałam każde słowo, które wyszło z jego ust. Lata? O mój Boże.
– Ma również zaburzenie dwubiegunowe, które są wyjaśnieniem jego wybuchy wobec ciebie i paranoje, o której nie wie, że jest leczony– dodał i nie mogłam nic poradzić na to, że poczułam przykrość do Harry’ego.
On naprawdę potrzebował pomocy, znaczy, on nawet nie wiedział o niektórych ze swoich zaburzeń.
Ale nawet przez żal do niego, nie mogłam zaprzeczyć, że bardzo mnie zdenerwował. Harry nie był stabilny i mogłam powiedzieć, że byłam jego nową obsesją.
– Wiem, że to wiele, ale bądź pewna, panno Wright, nie skrzywdzi cię. Zadzwoń, jeśli będziesz nas potrzebowała, dobrze? – Kiwam głową. – Czy Harry usiłował zobaczyć się z tobą ponownie? – Zapytał, siadając naprzeciwko mnie.
– Uch, taa. Jutro chcę się ze mną spotkać – odpowiedziałam drżącym głosem, a on przytaknął.
– To twoja decyzja czy chcesz go zobaczyć czy nie. On cię lubi, panno Wright, więc zakładam, że miał na myśli randkę–
– Och, nie nie nie. Mam chłopaka– wyjaśniłam, przerywając mu.
Spojrzał na mnie przed zagryzieniem wargi i kiwnął.
– Czy Harry to wie? – zapytał, a ja przytaknęłam.
– Robił się zły, kiedy go wspominał i ostrzegał mnie, bym więcej się z nim nie spotykała. – wzdycham.
– Cóż, dam ci ten breloczek. Naciśnij guzik i przybędziemy bez wiedzy Harry’ego. – uśmiechnął się, wręczając mi mały, czarny przedmiot.
Dziękuję mu i wkładam to do kieszeni.
– Jeszcze jedno, jeśli jednak zdecydujesz się spotkać z Harrym, to w porządku. Tylko pamiętaj o tym.– powiedział i wskazał na obiekt w mojej kieszeni.
– Dziękuję za wszystko.– uśmiechnęłam się delikatnie, wstałam, kiedy odszedł.
– Oczywiście, panno Wright. Przychodź zawsze, kiedy będziesz musiała.- powiedział, przed tym jak podziękowałam mu, kolejny razi i wyruszyłam do domu.
Weszłam do środka i zablokowałam drzwi, odłożyłam kluczę, przed zdjęciem kurtki. Poszłam do kuchni i zrobiłam trochę makaronu. Wkroczyłam do salonu i włączyłam telewizor.
Mój umysł powrócił do Harry’ego. Mimo, że przestraszył mnie, było mi go żal i wiedziałam, że to ogromny błąd, ale chciałam wyjść z nim jutro wieczorem.
*~Harry~*
Kiedy zabrałem dzisiaj telefon Amelii, wysłałem z niego wiadomość do samego siebie. Miałem teraz jej numer, mogłem wysłać do niej powiadomienie.
Widzimy się jutro, kochanie. Dokładnie o osiemnastej. – H. xx
Uśmiechnąłem się do siebie, przed umieszczeniem telefonu na blacie i zmyciu naczyń po raz kolejny. Wytarłem je czystym ręcznikiem, przed odłożeniem ich na miejsce. Po upewnieniu się, że wszystko jest czyste, poszedłem do łazienki wziąć prysznic. Zdjąłem ubrania, po czym starannie je złożyłem. Kiedy woda osiągnęła trzydzieści cztery stopnie, wszedłem do kabiny prysznicowej i umyłem swoje ciało oraz włosy.
Osuszyłem się i owinąłem biały ręcznik wokół swoich bioder. Chwyciłem ubrania, umieściłem je w koszu na pranie. 
Przed ubraniem spodni od piżamy, dokładniej wytarłem swoje ciało ręcznikiem. Poszedłem do kuchni, by wziąć lekarstwa. Zobaczyłem białą, papierową torbę i otworzyłem ją. Były tam trzy pojemniczki i kartka papieru, która okazała się moją dokładną receptą:
Leki pana Harry’ego Edwarda Stylesa.
Urodzony: 1 lutego 1989
Płeć: Mężczyzna
Prozac (trzy tabletki, każdego ranka i wieczoru)
Olanzapina (jedna tabletka, każdego wieczoru)
Lit (dwie tabletki, każdego ranka i wieczoru)
Otworzyłem pojemniczek i wyjąłem z niego trzy kapsułki. Połknąłem je i popiłem wodą, z kolejnego wyjąłem jedną. Biorę również dwie tabletki z pudełeczka, które nie wiem na co było, ale Karen powiedziała, że muszę je brać.
Powiedziała, że będzie robiła mi testy krwi, przy każdej sesji i jeżeli nie wykaże, że zażywałem lekarstwa, dostanę ostrzeżenie. Za trzecim ostrzeżeniem, umieszczą mnie tam, gdzie poprzedniego roku. Nie mogłem tam wrócić. Byłem lepszy, ale nikt tego nie rozumiał.
Wszyscy byli przeciwko mnie i ja to wiedziałem. Wszyscy, z wyjątkiem Amelii. Była jedyną osobą, która nie osądziła mnie za wszystko, co złe, ponieważ nie wiedziała.
Nie wiedziała, co przechodziłem i nie wiedziała, co złego ze mną było. Chciałem to tak zostawić. Nie chciałem, by się dowiedziała, ponieważ współczułaby mi, a to ostatnia rzecz, którą chciałem. Wszyscy mieli do mnie żal i nienawidziłem tego. Nie chciałem jej współczucia. Była moją ucieczką.
Była piękną zagadką. Pragnąłem jej. Pragnąłem jej zawsze przy mnie. Pragnąłem jej chętnej, błagającej o mój dotyk i pocałunki. Chciałem ją pragnącej mnie, tak jak ja pragnąłem jej i mogłem dostać to, co chciałem.
Chciałem Amelie Wright, nawet, jeśli miałoby mnie to zabić. Inaczej, nie miałem, po co żyć.




(N/T) Heeej :D i jak rozdział? niby się coś dzieję, ale się nie dzieję... no ale następny będzie już ciekawszy ;)
zapraszam na aski mój i Transe ;)
a jeśli chcecie pisać coś o fixate to hashtag #fixatepl będzie mile widziany ;) chętnie poczytamy wasze opinie!
– Ziza

Obserwatorzy